Jak zmobilizować się do działania?
Mamy ambitne plany, a gdy przyjdzie co do czego, łapiemy się na bezmyślnym scrollowaniu myszką facebookowej tablicy. Kalendarz wypełniony jest po brzegi, ale jeszcze jeden odcinek ulubionego serialu przecież nie zaszkodzi. Mając nad sobą szefa i jego kontrolę, nie pozwalamy sobie na kłamstwa. Dlaczego zatem tak często oszukujemy siebie?
Miesiąc temu zaczęłam moje upragnione wakacje i w dużej mierze mogę zajmować się tym, czym chcę. Nic nie muszę i nikt mi nic nie każe. Sama decyduję o tym, co w danej chwili robię i w jaki sposób spędzam swój wolny czas. Jak w takiej sytuacji zmobilizować się do działania, by nie przesiedzieć całego dnia przed telewizorem lub w Internecie? Na każdym kroku czekają na nas pokusy, z którymi musimy się zmagać. Jak je pokonać? Mam na to kilka swoich sprawdzonych sposobów. Właśnie nimi chciałabym się dzisiaj z Wami podzielić.
Możliwość pracy w domu wydaje nam się najlepszą rzeczą, jaka może nas spotkać. Przecież praca w domu to nie taka prawdziwa praca. Możemy włożyć dres lub nawet zostać w piżamie co sprawi, że poczujemy się przyjemnie i swobodnie. Stanowisko pracy wybieramy sami. Bardzo często zostajemy w łóżku, sądząc, że tam będzie nam najwygodniej. Wbrew pozorom to właśnie poczucie swobody sprawia, że nasze działania są mało efektywne. Zjawisko, które nas wtedy dopada nazywam „rozmemłaniem”. Co robię, by nie dopuścić do tego stanu?
Mam jasno wyznaczony cel i wiem czego chcę dokonać.
Jeśli wiemy, czego tak naprawdę pragniemy i co chcielibyśmy osiągnąć, mobilizacja do pracy przyjdzie sama. Należy jej jednak pomagać, bo to, że jednego dnia będzie nam się chciało, wcale nie znaczy, że kolejne dni spędzimy równie produktywnie. Z reguły nasze marzenia są ogromne, dlatego trzeba dzielić je na małe kroczki. Napisanie własnej książki brzmi nierealnie i mało prawdopodobnie, ale już wymyślenie codziennie trzech stron, nie wydaje się niczym wielkim. Poza tym, warto swoje myśli przelać na papier. W głowie mamy ich mnóstwo! Są mniej lub bardziej uporządkowane. Już sama decyzja sięgnięcia po kartkę, sprawia, że te nasze chaotyczne myśli zaczynają się układać. Polecam wyrobić w sobie nawyk planowania. Wiem, że nie wszystko da się przewidzieć, ale już sama próba, przybliży nas do realizacji celów. Warto codziennie rano lub poprzedniego dnia wieczorem, stworzyć listę postanowień na dany dzień i trzymać się jej. Mnie samej zwykle udaje mi się zrealizować trochę ponad połowę zadań. To znacznie więcej niż zrobiłbym bez planu.
Przygotowuję do pracy siebie i stanowisko.
Nigdy nie pracuję w łóżku i w piżamie. Staram się włożyć ubrania, które plasują się między domowym dresem a eleganckim kostiumem. Dbam o to, bym czuła się w nich dobrze i nic mnie nie uwierało, ale nie pracuję w rozciągniętej bluzce i dziurawych spodniach. Poniewierające się kartki i kubek z przedwczorajszą herbatą niezbyt dobrze wpływa na jakość i intensywność naszej pracy. Musimy pamiętać, że nasze otoczenie ma na nas bardzo duży wpływ. Nieporządek jest największym w świecie rozpraszaczem. Nie dość, że negatywnie na nas oddziałuje, to jeszcze ciągle o sobie przypomina. Tylko czeka na to, aż się go pozbędziemy. Oczywiście, najlepiej w trakcie wykonywania jakiegoś bardzo ważnego zadania. Stanowisko pracy warto przygotować sobie już poprzedniego dnia, by rano się nie rozpraszać i nie tracić czasu na sprzątanie.
Pobudzam swoją kreatywność.
Najczęściej poprzez zrobienie burzy mózgów (a raczej mózgu). U mnie wygląda to tak: na środku dużego arkusza papieru piszę hasło, które w danej chwili mnie interesuje. Wokół dopisuję rzeczy, które mogę zrobić, by osiągnąć postawiony sobie cel. Dostaję wtedy niesamowitego kopa, a mobilizacja do działania przychodzi sama. Widzę, ile fajnych rzeczy mogę zrobić i stworzyć. Głupio byłoby zmarnować czas, który mogę poświęcić na realizację marzeń, na bezproduktywne gapienie się w ekran. Dodatkowo, wyobrażam sobie swoje zadowolenie i dumę z wypełnienia wypisanych założeń. U mnie ta metoda sprawdza się znakomicie!
Wyznaczam sobie godziny pracy.
Jeśli pracujemy dla kogoś, z reguły mamy ustalone godziny pracy. Pracując w domu również powinniśmy takie ramy czasowe sobie wyznaczyć. Tryb i długość czasu pracy, każdy powinien dostosować do własnych preferencji, możliwości i upodobań. Przez wakacje staram się przeznaczyć na nią 8 godzin dziennie, czyli tyle, ile na etacie. Dzielę ją zwykle na dwa bloki czasowe. Najczęściej pracuję w godzinach 7-11 i 12-16 i staram się tego trzymać. Oczywiście, czasem wolę rano zrobić coś innego, wtedy siedzę nad określonym zadaniem do wieczora. Innym razem, o 15stej mam lekcje, więc wstaję wcześniej, by ze wszystkim się uporać przed wyjściem. Nie mając uprzednio wyznaczonych godzin, czas pracy się wydłuża. Dodatkowo, uczę się zostawiania niedokończonego zadania na kolejny dzień. Często siedziałam „do oporu”, bo przecież zostało mi tylko trochę. Teraz staram się pracować tylko do określonej godziny.
Wypełniam zadania PO KOLEI, według listy.
Wykonywanie zadań, według wyznaczonej kolejności to klucz do sukcesu. Nic tak bardzo nie rozprasza jak zajmowanie się na raz kilkoma sprawami. Jeśli mamy otwarte dziesiątki zakładek i plików (o tak, to zdecydowanie moja największa zmora!), nie wiemy za co się zabrać, a nasze myśli przeskakują z jednego zadania na drugie. Sprawia to, że bardzo trudno jest nam się skoncentrować i działać efektywnie. Od jakiegoś czasu staram się rozpoczynać kolejne ważne zadanie dopiero wtedy, gdy wykonam poprzednie. Polecam tę metodę!
Znajduję czas na odpoczynek.
Czas, który poświęcamy na odpoczynek jest równie ważny jak ten, wypełniony obowiązkami. Pamiętam dni w całości poświęcone pracy. Czułam się fatalnie, byłam znużona i nic mi się nie chciało. Nawet rzeczy, które wcześniej sprawiały mi przyjemność i dawały satysfakcję, zaczynały mnie męczyć. Odkąd każdego dnia, choć chwilę przeznaczam na odpoczynek, czuję się zdecydowanie lepiej. Pracując w domu staram się maksymalnie wykorzystać czas poświęcony na pracę, by później bez poczucia winy, móc się relaksować.
Zachęcam również do lektury artykułu o pokrewnej tematyce: ZORGANIZUJ SIĘ – jak efektywnie pracować w domu?
Podsyłam Wam również rady, które sprawią, że praca w domu nie będzie aż taka straszna: ZORGANIZUJ SIĘ – jak pracować i uczyć się w domu?
Jak Wy mobilizujecie się do pracy? Co robicie, by działać pomimo tego, że nie macie nad sobą szefa?
„Mamy ambitne plany, a gdy przyjdzie co do czego, łapiemy się na bezmyślnym scrollowaniu myszką facebookowej tablicy.” – jakbym widziała siebie dzisiaj rano. Ambitne plany – wstać wcześnie rano, zająć się aktualizacją blogów, etc., zamiast tego wstałam o 9.30 rozmemłana z przeświadczeniem, że dzisiaj to już nic przed pracą nie zrobię, bo chyba jednak nie chce mi się być ambitną w dniu dzisiejszym, skończę na czytaniu książki 😀 Walka, codzienna walka z własnymi słabościami, do tego się to sprowadza 🙂
Walka ze słabościami to coś, czego koniecznie trzeba się nauczyć pracując w domu. Łatwo jest się zapomnieć i włączyć ulubiony serial lub film w czasie, gdy powinniśmy pracować. Ważne jest, by w porę zareagować i wrócić na właściwe tory 🙂
Dla mnie chyba najtrudniejsze jest to, żeby oddzielić jakoś sprawnie pracę przed komputerem od innych obowiązków, które wymagają ode mnie bycia w ruchu. Absolutnie nie mogę tego ze sobą łączyć, bo kończy się to tym, że właściwie nic poza pracami komputerowymi nie jest zrobione. Dlatego najpierw robię wszystko co wymaga ode mnie bycia w ruchu. Bo jak już siądę do tego komputera to ciężko mi się zmobilizować do wstania i oderwania się od tego. Choć oczywiście robię sobie przerwy ale to jednak nie to samo. 🙂
Dla mnie bardzo ważne jest ogarnięcie mieszkania przed przystąpieniem do pracy. Gdy tego nie zrobię, każda wyprawa do łazienki kończy się zrobieniem prania, a przygotowanie drugiego śniadania się wydłuża, bo trzeba zmyć naczynia czy poodkurzać 😉
Myślę, że miała bym problem zarządzaniem czasem pracując w domu, ale jak na razie pracuję na etacie. Czasem chciałabym być panem swojego losu i myślę, że wtedy plannery musiałabym tworzyć bardzo skrupulatnie 🙂
Praca w domu bez planera nie istnieje. Przynajmniej dla mnie 🙂 Życzę Ci tego!
Bardzo dobrze, że piszesz o wyznaczaniu celów. Wszyscy o tym trąbią, a i tak jest z tym problem. Doskonale widzę po sobie, kiedy nie mam konkretnie spisanych planów, to krzątam się, nie wiedząc, za co się zabrać, bo wszystko przytłacza. Cele! To podstawa! Ahoj!
Dokładnie! Bez uprzednio przygotowanej listy, nie wiem za co się zabrać i co tak naprawdę powinnam danego dnia zrobić. Pozdrawiam!
Iwona, bardzo fajny artykuł, przyjemnie się go czytało 🙂 Piszesz o bardzo ważnych rzeczach w pracy freelancera czy mikroprzedsiębiorcy, który pracuje z domu. To jest cholernie ciężkie, by określić, gdzie zaczyna się a gdzie kończy sfera domowa a gdzie zawodowa. Tak, jak piszesz, łatwo wpaść w pułapkę rozmemłania. Ja zaczynam dzień od porannej rutyny, na którą składa się m.in. kilkanaście minut gimnastyki i lektura książki potrzebnej mi do pracy. Takie dobre otwarcie dnia napędza mnie do działania i podkręca moją efektywność. Cele i zadania staram się wyznaczyć sobie w niedzielę wieczorem na cały tydzień – z zachowaniem miejsca na zadania, które nazywam zadaniami typu pop-up – jak te denerwujące, wyskakujące na stronach www reklamy w okienkach. To zadania, które wpadają nagle, niespodziewanie i pulsują neonem „pilne!” ;))) Założyłam sobie zeszyty projektowe – teraz 1 zeszyt = 1 projekt. Każdy zeszyt ma jednokolorową okładkę, więc łatwo jest mi zapamiętać, który jest od czego 🙂 Czasem naprawdę nie potrzeba pierdyliarda technik i aplikacji a prostych, systemowych rozwiązań, które pozwolą nam sukcesywnie iść do przodu 🙂 Czy też masz takie wrażenie?
Jasne! Osobiście wolę tradycyjne metody planowania. Nie ma to jak zapisać coś z kalendarzu, by później brutalnie to wykreślić 😀 Z aplikacji korzystam bardzo rzadko. Jedyna, która w 100% się u mnie sprawdza to Pomodoro 🙂
Z aplikacjami mam ten problem, że rzadko o nich pamiętam ;))) Ale za to minutnik kuchenny dobrze mi się sprawdzał 😀
Haha, mam tak samo z aplikacjami! Ostatnio weszłam w jedną z aplikacji do planowania, a tam zadania chyba sprzed pół roku 😀
I jak? Zrealizowane? 😀
Wszystkie 😀
Większość dotyczyła spraw związanych z obroną inżynierską, którą na szczęście mam już za sobą 😀
Ufffff… 😉
Jejku, ja marzę o pracy w domu – serio! Póki co mam etat ( a właściwie niedługo zaczynam urlop macierzyński), ale bardzo chciałabym coś wykombinować ze swoim życiem. Fkat organizacja jest pewnie trudna, ale w tej chwili wydaje mi się że warto.
Też marzę o tym, żeby prowadzić własną firmę i tak na stałe pracować w domu lub swoim malutkim biurze. Myślę, że wszystko jest do zrobienia, trzeba tylko chęci i motywacji. Najważniejsze jest, by poza pracą na etacie rozwijać siebie i swoje zainteresowania. W innym wypadku, nie dajemy sobie nawet szansy i perspektyw na lepsze jutro 🙂